Moja żona twierdzi, że większość blogów piszą kobiety.. i ma rację. Jednak teraz uznałem za stosowne wtrącić swoje "tzry grosze". Najpierw opszę historię od projektu do rozpoczęcia prac.
Projet ten jet naszym drugim wyborem. Pierwszy "wymarzony dom był większy, miał mieć ok. 170m2 powierzchni, w tym ok. 40 m2 garażu. Był to projekt indywidualny, taki "dopieszczony". Jednak po przeliczeniu kosztów okazało się, że nas na niego nie stać. Wybraliśmy więc "Bursztyna". Oczywiście, w stosunku do oryginału zaszły pewne zmiany. Moim zdaniem uczyniły ten dom bardziej funkcjionalnym. Skan zmienionego projektu ukaże się wkrótce ;-).
Potem przyszedł czas na wybór wykonawcy. Miałem swojego faworyta - ekipę, która zbudowała domy moim dwóm kolegom. Jednak nie było szans na termin w tym roku. Cenowo byli nie do pobicia, jednak ze względu na kredyt, prace musieliśmy rozpocząć jak najszybciej. Dałem więc ogłoszenie w internecie i pojawiło się dwóch poważnie zainteresowanych pracami wykonawców. Jednak zanim "przetarg" się rozstrzygnął, od bliskiego znajomego żony dostaliśmy kontakt do murarza, który był godny polecenia. Szybko się dogadaliśmy co do ceny i zakresu robót. Tak mi się przynamniej wydawało. Wszystko było ładnie rozpisane na kartce - co robią i za ile. Jak się później okazało - niektóre pojęcia mogą być różnie zozumiane ;-).
Sami wcześniej wynajęliśmy koparkę, która ściągnęła humus i piasek do wyskokości górnej powierzchni ławy. Ekipa potem dokonała ręcznego kopania ław (widać na poprzednich zdjęciach), zbrojenie i zalali ławy betonem B20 z pompogruszki.
Po ok. dwóch tygodniach weszli na murowanie ścian fundamentowych bloczkami betonowymi. Uparłem się, aby na ławy dali papę, celem izolacji poziomej. Byli bardzo zdziwieni, ale ułożyli wszystko tak, jak chciałem. Murowanie zajęło im 2 dni, po czym stwierdzili, że we własnym zakresie muszę zrobić izolazcję fundamentów, ich ocieplenie, kanalizację i zasypki. "Nieco się zdziwiłem, bo sądziłem, że pozycja na krartce pt. "fundamenty" oznacza wszystkie te prace. . I sam wziąłem się do roboty. Pomalowałem ściany fundamentów dysperbitem dwukrotnie. Nakleiłem od zewnątrz styropian 10 cm na klej piankowy, taki z pistoletu i obłożyłem do wszystko folią kubełkową. Zajęło mi to tydzień. Oczywiście dużą pomoc uzyskałem ze strony kolegi, który też akurat miał wolne i chętnie zabijał nudę pracą.
Potem przyszedł czas na rurki od kanalizacji. Jako, że ekipa weszła mi wcześniej niż planowałem na murowanie fundamentów, wtedy nie miałem jeszcze dokładnego projektu kanalizacji, gdyż jak pisałem, nieco pozmieniałem projekt. Ale inny kolega - projektant kanalizacji nie zdążył. Skutki? Ano taie były, że potem musiałem wykonać otwory w ścianach fundamentowych. Dwa otwory zajęły mi cały dzień. A sprzęt (młot) miałem największy jaki był dostępny w wypożyczalni. Zastanawiam się z czego te bloczki są zrobione.
Uważając bardzo na spadki, odpowiednie połączenia i miejsca wykonania podejść pod urządzenia sanitarne, w ciągu tygodnia wykonałem kanalizację. Wszystko na koniec skontrolował fachowiec - też kolega - i jest.
W międzyczasie zamówiłem koparkę i piach w celu zasypania wnętrza fundamentów. Okazało się, że piachu było nieco za mało, więc zasypano tylko ok. 80% domu. Reszta będzie wkrótce. Tak to wyglądało:
Folia kubełkowa oczywiście będzie obcięta na wysokości ok. góry styropianu.
A tu księżniczka na stanowisku dowodzenia:
Decyzji o tym, że zrobię to sam nie żałuję, bo i tak musiałbym robotnikom patrzyć na ręce, bo to za poważne sprawy, aby odpuścić. A zawsze parę złotych zostaje... Poza tym teraz wiem co i jak jest zrobione. No i jeszcze jedno cenne doświadczenie nabyłem - żeby wszystko nazywać dokładnie, nawet za pomocą kilku określeń, gdy idzie o zakres prac. O tyle jestem mądrzejszy....